30 listopada 2014

Poszukiwania idealnych koszyczków do kącika dla dziecka rozpoczęłam gdzieś w połowie ciąży. Znalezienie odpowiednich nie było łatwe. Stosunek jakości do ceny i wyglądu musiał być odpowiedni. Oczywiście trudno było znaleźć też odpowiednie wymiary. Kiedy znalazłam koszyczki o idealnym rozmiarze (miałam już regał, na który zaplanowałam ustawić koszyczki) miały bardzo nieładną wyściółkę. Sprzedawca nie zgodził się na uszycie mi wyściółki z innym wzorem. Innym razem znalazłam piękne koszyczki z idealną wyściółką ale były o połowę droższe. Postanowiłam zrezygnować zatem z wyściółki. Udało mi się zakupić piękne białe koszyczki w idealnie dopasowanym do mojego regału rozmiarze. Brak wyściółki nie dawał mi  jednak spokoju. Podbudowana sukcesem "proporczykowym" postanowiłam iść za ciosem i z reszty materiału uszyłam samodzielnie wyściółki do moich koszyczków. Nie znam się na dekorowaniu wnętrz jednak gdzieś niedawno, pewnie w jakiejś prasie kobiecej, wyczytałam poradę, że jeżeli nie mamy takiego drygu warto skupić się  na jednym wzorze czy kolorze, motywie, który będzie się powtarzał w drobnych akcesoriach.  Dosyć gadania, pokaże co udało mi się stworzyć. 



Jak uszyć takie wyściółki? Ja skorzystałam z tego poradnika: http://kursykrokpokroku.blogspot.com/2011/11/wyscioka-na-koszyczek-kurs-krok-po.html

Jest bardzo jasno napisany, każdy sobie z tym poradzi! ;) Jeżeli macie w domu jakieś koszyczki, w których chcielibyście zmienić wyściółkę lub macie koszyczki bez wyściółki to siadajcie do maszyny! ;)




28 listopada 2014

Ostatnio wiele rozmyślam o ciekawych elementach dekoracyjnych do pokoju dziecięcego. Bardzo modne i efektowne są proporce. Można je zawiesić na meblach, ścianie, pod sufitem. Łańcuch z proporczyków może stanowić ogonek dla latawca zawieszonego na ścianie. Postanowiłam coś takiego stworzyć. 

W końcu znalazłam przeznaczenie dla dwóch kawałków materiału, które przekładam od 20 lat (o kurcze, już mogę tak powiedzieć!). Materiał kupiła kiedyś moja mama, nie wiem czy coś z niego było szyte czy nie, w każdym razie podczas wielu generalnych porządków zadbałam, by nie został wyrzucony, z nadzieją, że znajdę dla niego przeznaczenie! I znalazłam. Cieszę się z tego bardzo. Efekt mnie zadowala, choć nie ukrywam, że chciałabym co nieco zmienić. W kolejnych wpisach możecie spodziewać się kolejnych pomysłów na wykorzystanie tego materiału. Część pomysłów już zrealizowałam, a część jest jeszcze w poczekalni zwanej moją szufladką.


Jak widać na zdjęciu, nie jest to super precyzyjna robota, szwy są krzywe. Nie mam żadnego doświadczenia z maszyną do szycia. Ale ostateczny efekt nie jest najgorszy.



Proporczyki chwilowo przyozdobiły łóżeczko naszego M. Nie jest to jednak zbyt praktyczne miejsce. Ostateczne umiejscowienie proporczyków jest jeszcze nieznane ;)

Poniżej króciutki "tutorial". Przygotowanie takiego łańcucha z proporczykami zajmie wam niewiele czasu, myślę, że maksymalnie godzinę. Możecie do niego wykorzystać zakupione materiały albo jakieś znalezione w domu tkaniny, nienoszoną bluzkę itp. Najlepiej gdyby wstążka na której wiszą proporce była w kontrastowym kolorze. Ja wykorzystałam pozostałą wstążkę po pasku do sukni ślubnej.


Przygotowujemy dwa kawałki materiału, w kontrastowych kolorkach + wstążkę, tak długą by przyszyć do niej proporczyki oraz zostawić kawałek na końcach aby można było przywiązać gotowy łańcuch (należy uwzględnić to, że proporczyki przyszywamy z przerwą). 


Z usztywnionego papieru przygotowujemy szablon. Moje trójkąciki mają podstawę 15cm, wysokość trójkąta ma również 15cm. Zaczynamy od narysowania kwadratu o bokach 15cm, następnie na górnym brzegu wyznaczamy środek i rysujemy trójkąt. Oczywiście możecie stworzyć trójkąt o dowolnych rozmiarach. Wycinamy szablon.


Na materiale obrysowujemy szablon tyle razy ile chcemy mieć gotowych trójkątów w łańcuszku razy dwa. Wycinamy trójkąty. Następnie zszywamy po dwa trójkąty, składamy je prawą stroną do środka. Nie obszywamy podstawy trójkąta. Wywijamy trójkąty na prawą stronę i zaprasowujemy brzegi. Tasiemkę składamy na pół, również zaprasowujemy bok. Do środka wkładamy proporczyki, na zmianę kolorami, zabezpieczamy je szpilkami. Zszywamy wszystko razem. Moja taśma była szeroka, dlatego zaszyłam ją dwa razy. Co prawda krzywo, ale im krzywiej, tym śmieszniej.


17 listopada 2014

Moja kolejna szufladka jest bardzo zagracona. Oj bardzo. Chowają się w niej kolejne dziwne "hobby". Bardzo lubię czytać książki, jeżeli na podstawie tej książki nakręcono film to prawdopodobieństwo, że ją przeczytam rośnie wielokrotnie. Takie jakieś mam już wypaczenie. Wnioski z porównania filmu do książki raczej nie będą dla nikogo zaskakujące, jednak lubię to.
 


Dzisiaj na blacie Igrzyska Śmierci. O tym jak bardzo mnie wciągnęła seria S. Collins pisałam przy okazji mojego wyzwania "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". Wiadomo, że czytając książkę wyobrażamy sobie jej bohaterów. Jennifer Lawrence jako Katniss nie przypadła mi go gustu, nie taki warkocz sobie wyobrażałam, nie takie ruchy, mimikę twarzy. Jakoś ją jednak zaakceptowałam, z grymasem na twarzy ;) Peeta... Przed obejrzeniem filmu zajrzałam do google images aby zobaczyć aktora grającego postać Peety. Bardzo się rozczarowałam, ani trochę mi nie pasował. Najbardziej przeszkadzał mi jego wzrost, choć wiedziałam, że w filmie nie będzie tego widać. 


Rzeczywiście, w filmie wzrost Josha nie rzucał się tak w oczy.



Josh Hutcherson jednak może nie po pierwszej części a po drugiej stał się jedynym Peetą jakiego mogłabym sobie wyobrazić. Najgorzej jednak w swojej roli wypada dla mnie Liam Hemsworth grający Gale'a. Może nie z wyglądu. Nie miał zbyt wielkiego pola do popisu, mało go w filmie podobnie jak w książce. Może z niechęci do tego jak został przedstawiony w książce Gale, byłam źle nastawiona do aktora. 

Fabuła znana z książki była wciągająca, budująca napięcie, nie można się było oderwać od żadnej strony. Film jednak nie wciągnął mnie. Niestety jak to w filmie bywa nie wszystko można ukazać. Nie widać tego wszystkiego o czym myśli Katniss, a było to szczegółowo opisane w książce. Przez to nie można wczuć się w emocje jakie łączą ją z Peetą. Myślę, że gdyby nie książka mogłabym nie zrozumieć incydentu z chlebem. Niestety jak zwykle nie można było wszystkiego pokazać w filmie, rozumiem to. Nie mniej jednak bardzo mnie to rozczarowuje i z całą pewnością nie zrezygnuje nigdy z czytania książki przed obejrzeniem filmu. Gdybym obejrzała film przed książką możliwe, że nie przeczytałabym pozostałych części serii i dużo bym straciła. Mimo wszystko polecam obejrzeć film by zobaczyć na przykład przejazd Katniss i Peety rydwanami w ognistych strojach.

14 listopada 2014



Wywiad z wampirem przeczytałam z ciekawości, wiele osób chwali film, ktoś inny chwalił mi książkę. Początkowo mnie wciągnęła. Zaczęłam ją czytać późnym latem, szybko pochłaniałam strony leżąc w hamaku. Jednak na pewnej stronie przestała mnie interesować. Analizowanie przez wiele stron mrocznej strony natury ludzkiej na przykładzie życia wampirów to nie mój klimat. Dlatego skończyłam ją czytać trzy tygodnie temu, z ulgą. Zakończenie mnie rozczarowało :(
Kilka słów o czym jest książka. Zgodnie z tytułem jest to wywiad z wampirem. Dziennikarz przeprowadza rozmowę o jego życiu jako człowiek, przemianie w wampira i życiu w nowym ciele i rzeczywistości.
Lubię czytać książki wielokrotnie, zwłaszcza jeżeli mi w pierwszym momencie nie pasuje, wydaje mi się, że czegoś nie doczytałam i dlatego tracę zainteresowanie. Do tej książki jednak już na pewno nie wrócę. Obejrzę za to film.

"Wampirowatą" serię książek zamkną księgi czwarta i piąta "Pamiętników wampirów". Seria autorstwa L.J. Smith zainteresowała mnie z powodu amerykańskiego serialu o tym samym tytule. Niestety nie ma on za wiele wspólnego z pierwotnym pomysłem autorki. Serial jest przebojowy, pełen zwrotów akcji, trzymający w napięciu. Książki są niestety mierne. Ciekawą i wciągającą okazała się ostatnia część losów bohaterów serii. Napisana została jednak przez ghostwrightera. Krótko na temat fabuły. Losy braci Salvatore, wampirów od dziesięcioleci, w których życie wkracza piękna Elena, a może bracia Salvatore wkraczają w życie Eleny? Niezależnie od tego ich życia jak w wielu powieściach dla młodzieży, połączy nierozerwalny trójkąt miłosny. Okaże się, że wśród zwykłych mieszkańców małego miasteczka Fell's Church kryje się wiele istot nadprzyrodzonych... W serii ukazało się 13 książek. Książki wydawnictwa Amber składają się z kilku oryginalnych książek w księgi (po 2 lub 3 książki na księgę albo pojedyncze - w zależności od objętości). Do tych książek również nie wrócę. Przeważnie uważam, że książki są lepsze od filmów. Jednak serial na podstawie tej serii książek bije je na głowę. 

Tak jak pisałam zamykam "wampirowatą" serię książek. Wracam do dzieciństwa! Z całą pewnością nie zdołam dobrnąć do wyniku 171cm do końca tego roku, kto wie może zdążę do 1 czerwca 2015r. 

Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu:
Start: 1 czerwca 2014r.
Wynik: 28,5 cm
Zostało: 142,5 cm

12 listopada 2014

Ktoś by mógł pomyśleć patrząc na częstotliwość postów ostatnio, że moja szufladka się opróżniła :) Nic bardziej mylnego! Panuje w niej jeszcze większy bałagan. Ostatnio dorzuciłam do tej szuflady włóczkę, druty i szydełko. Okazuje się, że jestem od takich ciekawostek uzależniona. To, co dla niektórych jest czymś znanym i oczywistym dla mnie jest wielką niespodzianką. Co prawda na szydełku potrafiłam coś zrobić. Potrafiłam to zbyt duże słowo... Okazało się, że w szydełkowaniu jest wiele ciekawostek, o których nikt mi wcześniej nie powiedział!!! Potrafiłam zrobić opaskę na czoło, potrafiłabym zrobić szalik. Ale dlaczego nikt mi nie powiedział wcześniej, że mogę zrobić kwiatki, buciki, WSZYSTKO?!?! ;) Dlatego w głównej mierze ostatnio panuje tu cisza! Teraz, kiedy skończyła mi się włóczka mogę wrócić do porządkowania szufladki ;) Poniżej pierwszy stworzony przeze mnie na szydełku kwiatek. 




Muszę się pochwalić, że zrobiłam również podeszwy do bucików. Nie skończyłam ich bo nie mam jeszcze włóczki. Babcia Ł. nauczyła mnie robić na drutach i dla naszego małego smyka zrobiłam jeszcze czapeczkę oraz szaliczek. Za krótki co prawda z braku włóczki, ale mam zamiar go schować na pamiątkę, pięknie obrazuje mój proces nauki drutowania ;)