Witam, skuszona wieloma ciekawymi postami na obserwowanych przeze mnie blogach, postanowiłam trochę wysprzątać w mojej szufladce. Pewnie posty mogłyby ukazywać się częściej, w roboczych jest ich nawet kilka. Żaden nie może się jednak doczekać opublikowania. Dziś nadrabiam w wirtualnym świecie i kilka słów na temat oszczędzania. Jak wiadomo nie jest łatwo o wolne środki w domowym budżecie. Przekonałam się wiele lat temu, że należy sobie pomóc jeżeli chcemy coś oszczędzić. Niestety, ale wymaga to przeważnie dużej siły woli i dyscypliny. Odmawianie sobie jakichś przyjemności, ustalanie budżetu na kino itp. nigdy w moim przypadku nie skutkowało. Zawsze znajdowałam jakiś inny konieczny zakup. Trudno też było mi kiedyś mówić o szczególnych możliwościach oszczędzania kiedy otrzymywałam od rodziców kieszonkowe na rachunki i utrzymanie się podczas studiów. Okazję do odkładania miałam dopiero kiedy zaczęłam zarabiać. Zwykle się uważa, że zarobione samodzielnie pieniądze z trudem się wydaje. W moim przypadku jest całkiem odwrotnie. Wydaję je lekką ręką. Co do środków od rodziców było zupełnie inaczej, nie chciałam ich wydawać na głupstwa. W tym poście chciałam zdradzić wam patent na nie odczuwalne dla budżetu i umysłu oszczędzanie. Dzięki niemu zdarzyło mi się nie raz kupić sobie coś ładnego, albo załatać dziurę przy niespodziewanym wydatku.
Czy posiadacie konto oszczędnościowe? Jeżeli nie to koniecznie sobie takie załóżcie. Nie liczcie jednak na wysokie oprocentowanie. Znacie taką funkcjonalność w waszym koncie jak "zlecenie stałe"? Ja zrobiłam sobie w 2012 roku, kiedy zaczęłam pracować bezterminowe zlecenie stałe pod tytułem "grosik do grosika" na sumę 1zł. Powiecie co to jest? To jest nic! I o to właśnie chodzi! Jest to taka suma, której odpływu z konta nie odczuwacie. Miesięcznie jest to 30zł. A pomyślcie jak trudno jest odłożyć do skarbonki 30 albo 50zł jednorazowo? Jest to trudniejsze niż codzienny przelew na sumę 1zł. W ten sposób jak już napisałam udało mi się niekiedy załatać budżet, kupić sobie śliczne buty, które mi się spodobały na wystawie bo akurat miałam kaprys, albo dołożyć do zakupu mebelków dla dziecka? To konto traktuję jako użytkowe, nie oszczędzam na żaden konkretny cel, po uzbieraniu jakiejś kwoty wydaję ją. Występujące niekiedy nadwyżki również wpłacam sobie na to konto oszczędnościowe.
Mamy jednak z mężem drugie konto, do którego założenia zachęcamy wszystkich rodziców. Założyliśmy je kiedy dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się synka. Odkładaliśmy na nim nadwyżki, dodatkowe środki na zakup wyprawki itp. Po urodzeniu się M. zmieniło ono przeznaczenie i rozpoczęliśmy oszczędzanie "grosik do grosika". Miesiąc 30-31zł, rok 365zł, 10 lat - 3650zł, 18 lat - 6570zł. Mimo, że miesięczna suma nie brzmi zbyt hucznie, to prezent na 18 urodziny naszego syna wyglądać będzie chyba przyzwoicie? Oczywiście jeżeli budżet na to pozwala można te kwoty zwiększyć, czy też wpłacać na konto otrzymane przez dziecko prezenty na pieluchy, czy urodzinowe.
Co sądzicie o takiej formie oszczędzania? A raczej ciułania? Z racji tego, że najlepiej podobno oszczędzać w wielu źródłach M. ma również swoją skarbonkę, do której wkładamy jakieś reszty ze sklepu. Przez jakiś czas wkładałam tam wszystkie pieniądze, które Ł. zostawiał na szafach po wyjęciu z kieszeni, biedak myślał, że gubi pieniądze, choć się do tego nie przyznawał. Uzbierałam tak kilka stówek. Niestety ujawniłam się z tą praktyką i już teraz zawartość skarbonki nie przyrasta tak szybko. :)