29 września 2014

Przeważnie mam problem z czapeczkami dla M. Wierci sie strasznie i uszy ma na wierzchu. Zrobiło się już chłodniej dlatego czapeczki wróciły do łask. Zwykle po zakupie okazuje się, że czapka nie pasuje :( nasz synek ma zatem mnóstwo czapeczek, których nie nosił. Postanowiłam przerwać tą złą passę  i trochę odpicować kupioną ostatnio czapeczkę by sprawowała się odpowiednio. Użyłam do tego ściągacz od bluzki, którą miałam wyrzucić. 
Najpierw przyszyłam dłuższe sznureczki by móc zawiązać małemu czapeczkę pod szyją. Następnie doszyłam krótsze, na ukos, aby uszy mu nie wychodziły. To byłby koniec zaplanowanych poprawek krawieckich tylko czapeczka wydała mi się dość smutna. Z reszty sznureczka naszyłam z przodu literkę M. Jestem zadowolona z efektu. Jeszcze ważniesze jest to, ze uszy już nie wychodzą spod czapki podczas spaceru, z którego właśnie pozdrawiamy (ostatnie zdjęcie zrobiłam mojemu modelowi właśnie teraz!).





24 września 2014

Jakiś czas temu wpadło mi w oko jakieś cudeńko na olx.pl. Zaproponowałam sprzedającej wymianę, wysłałam jej zdjęcia moich bransoletek. Spodobały się jej bransoletka z kokardką, która była akurat moja. Nie miałam już materiałów by zrobić dokładnie taką samą. Wspólnie z Panią zaprojektowałyśmy taki oto zestaw kolorystyczny. A może masz jakieś hobby, talent, coś czym zajmujesz się w wolnym czasie? Wykorzystaj to ;)




21 września 2014

W maju tego roku przeglądając nieskończony internet natknęłam się na wyzwanie "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". Szczegóły pod tym adresem: KLIK Bardzo spodobała mi się ta idea, postanowiłam się do niej dołączyć od 1. czerwca. Sporo czytam, nie wiem jednak ile centymetrów ;) Mam 171cm wzrostu. Ciekawa jestem czy czytam rocznie choćby połowę tej wysokości?

Wzięłam się z radością do pracy, raczej z przekonaniem, że i tak mi się nie uda już w tym roku. Stwierdziłam jednak, że inicjatywy zachęcające do czytania są tak dobre, że nawet jeżeli nie uda mi się wykonać tego wyzwania wyjdzie mi to na plus. Od stycznia zacznę od zera, z całą pewnością w 2015r. przeczytam tyle, ile mam wzrostu. Dodatkowym warunkiem mojego wyzwania jest nie kupowanie nowych książek. Moja lista książek, które chcę przeczytać jest tak długa, że gdy wejdę do księgarni (obojętnie stacjonarnej czy internetowej) mogłabym wykupić całą. Kupuję dość dużo książek sobie, Ł. i już dla naszego synka. Lubię również dawać je w prezencie. Od kilku miesięcy powtarzam sobie, że nie będę kupowała nowych książek, dopóki nie przeczytam wszystkich już kupionych. Realizacja tego warunku nie idzie mi zbyt dobrze... Nieustanne promocje są wykańczające. Miejsca na półce już dawno nie ma... Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w wyzwaniu "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". Ja na blogu podzielę się moimi postępami od 1. czerwca tego roku. Zobaczymy do jakiego wyniku dojdę.


Pierwsze 14cm - Saga Upadli Lauren Kate


Książki te przeczytałam za sprawą Ł. Dostałam pierwszą część sagi kilka lat temu w prezencie. Kolejnych części nie miałam, ale Ł. wypatrzył je kiedyś po wejściu do empiku podczas promocji 3 za 2. W ten sposób wyszliśmy z empiku z sześcioma nowymi książkami bo nim wypatrzył te wynalazłam inne...

Muszę przyznać, że jestem miłośnikiem wszelkich tasiemców, nie cierpię też nie znać zakończenia historii, książki, serialu, filmu. Nawet jeżeli fabuła mnie nie do końca wciąga muszę wiedzieć jak się zakończy. Przeczytałam w życiu już bardzo wiele powieści dla młodzieży. Saga Upadli jest właśnie taką powieścią dla młodzieży. Bohaterowie w wieku około 17 lat, wielka miłość z elementami trójkąta miłosnego. Czytając te książki miałam wrażenie jakby była napisana pod film, jako scenariusz. W filmie nie ma miejsca na rozbudowane wątki, szczegóły. Wszystko jest w tych książkach napisane wprost, nie pozostawia się niczego dla czytelnika, nie pozwala się mu wyciągnąć własnych wniosków. Głównych bohaterów łączy wielka miłość. W jaki sposób czytelnik się o tym przekonuje? Czytając co kilka stron wzajemne wyznania miłości.
Z góry też zaplanowano opowieść na kilka części, choć moim zdaniem niepotrzebnie. Historia ciągnie się w nieskończoność. Przez wszystkie cztery części główna bohaterka - Luce, dochodzi do tego kim naprawdę jest, co łączy ją z Danielem, Camem i jak przezwyciężyć ciążące na nich przekleństwo. Zadaje pytania, na które nikt nie chce jej odpowiedzieć, mówiąc, że dowie się później... Rozwiązanie przychodzi kilka stron przed końcem ostatniej części. Oczywiście każda z części jest pewną historią, ma swój wstęp, rozwinięcie punk kulminacyjny i zakończenie. Niestety każda z tych historii nie jest zbyt interesująca. Autorka buduje napięcie, czekamy na punkt kulminacyjny. Gdy jednak nastąpi czuje się rozczarowanie. Oczywiście mówię subiektywnie. Lubię lekkie historie o nadludzkich istotach bo zawsze jestem ciekawa wyobraźni autora. Ta jednak bardzo mnie denerwowała. Autorka oparła opowieść na motywie upadłych aniołów, walce dobra ze złem. Miała duże pole do popisu ale... Rozczarowanie! Jeżeli tak jak ja po rozpoczęciu książki MUSICIE ją przeczytać do końca to nie bierzcie tej sagi do ręki! Bohaterowie są naprawdę męczący, choć książki czyta się szybko. Wiem co mówię, bo pierwszą część czytałam już dwa razy.

Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu:
Start: 1 czerwca 2014r.
Wynik: 14cm
Zostało: 157cm

19 września 2014

Jakoś tak weselnie w moich pierwszych postach na tym blogu. Dziś krótko i również weselnie choć nie tylko. Taki własnie prezent (choć nie dokładnie :P) dostaliśmy od kuzyna na swoje wesele. Jeżeli macie w rodzinie kogoś kogo chcielibyście zaskoczyć niebanalnym prezentem może tego właśnie szukacie! Oczywiście zawartość tej walizki można modyfikować wedle uznania.



Kto z nas nie ucieszyłby się z walizki pełnej pieniędzy...


Można jeszcze prosić???


Rozczarowanie :(


Ten wspaniały efekt uzyskacie po uszykowaniu 10 grubych stosików papieru, na wierzch kładziemy banknoty w dowolnych nominałach (najlepiej równych) i zabezpieczamy je gumkami recepturkami... ;) Wszystko układamy w walizce.
W wolnej przestrzeni zmieści się jeszcze kartka z życzeniami (rulon lub tuba)

15 września 2014

Potrzeba jest matką wynalazków, jak mówi polskie przysłowie... Ja nie wynalazłam nic nowego, ale potrzeba była motorem do działania. Znowu wracam do wesela, na którym niedawno byliśmy. Miałam strój dla siebie, Ł. miał strój dla siebie. Ale jest nas teraz troje...

OK! Kupiłam strój dla naszego szkraba. Duma mnie rozpierała. M. będzie wyglądał cudownie w malutkiej białej koszuli, malutkim garniturku... Tak... będzie wyglądał cudownie bez butów, w kolorowych skarpetkach ;) Zachciało się ubrać bobasa w gajer, ale nie pomyślało się o butach... 

Kilka dni przed weselem przeszliśmy się po sklepach dziecięcych i obuwniczych na rejonie. Niestety nic poza sportowymi butami w żarówiastych kolorach. Pomyślałam, że jak mam kupować mu takie butki to może równie dobrze pójść w swoich jeansowych trampkach. Wtedy puk puk puk... Piłeczka w głowie. Pomyślałam: uszyję mu muszkę... 

Miałam kawałek jeansu, z portek które ostatnio obcięłam Ł. Z jakiegoś niejasnego powodu poprosiłam Ł. aby nie wyrzucał go, tylko wrzucił do kartonu pt. "Pakowanie prezentów" (taaaak... przyznaję się, mam taki karton...).

Oto efekt. Zajęło mi to kilkanaście minut, w czasie których nasz M. bawił się. Nie zdążył się nawet znudzić zabawką. Oto efekty. Myślę, że muszki jeszcze zagoszczą w mojej "pracowni krawieckiej".


Oto efekt, niestety robię kiepskie zdjęcia ;) Jak wykonać taką muchę? To bardzo proste.

1. Przygotuj prostokątny kawałek materiału oraz pasek szerokości około 1cm (ja chciałam by były takie postrzępione boki w środku, jeżeli chce się gładki pasek to trzeba wyciąć szerszy i go przeszyć)

2. Zszyj tak by z tyłu wypadał duży szew (najlepiej od zewnątrz do wewnątrz z obu stron aby w środku zostawić niezszyty fragment)

3. Zszyj jeden z boków (na lewej stronie), wywinąć na prawą stronę i później zszyć drugi bok delikatnie (jeśli się uda to można wywinąć przez niezszyty środek ten bok). Ja nie wywijałam do końca rogów muszki, zwykle są muszki bardziej spiczaste, dla małego M. taka muszka wydawała mi się nieco mniejsza i delikatniejsza, dlatego rogi nie są wywinięte.

4. Zszyj duży szew.

5. Robimy ze zszytego materiału "harmonijkę" i przekładamy pasek materiału, zszywamy z tyłu

6. Do kokardki przyszyłam gotowe zapięcie, odprute od muszki Ł. Można zrobić też zapięcie ze wstążki, guziczka i gumki.


A tak muszka prezentowała się na naszym eleganciku z koszulą i szelkami!

14 września 2014

Tyle skarbów w mojej głowie, tylko czasu mało na ich zamieszczenie na blogu! Długo zastanawiałam się co wygrzebać z mojej szuflady pomysłów jako pierwsze. Nie mogłam się zdecydować, dlatego postanowiłam, że dodam ostatnio wymyślone pomysły. W poprzedni weekend byliśmy na wspaniałym weselu. Jako, że swoje mam już za sobą to mam pewne doświadczenie w kartkach z życzeniami ślubnymi zwanych u nas na rejonie "telegramami". Z całej sterty prześlicznych i drogich kartek zapamiętałam tylko dwie - wykonaną własnoręcznie przez naszą koleżankę A. oraz kuzynkę A. (z napisanym przez nią wierszem - a miała wtedy 13 lat). 

Wiadomo, że taka wykonana samodzielnie kartka różni się od tych kupnych, nie zawsze ma równe krawędzie, nie zawsze się uda tak jak się chce ale... No właśnie ALE... Jest w niej coś takiego, że się ją zapamięta. Mówi coś więcej o osobie od której ją otrzymaliśmy. Dla każdego będzie miała inne znaczenie, dlatego się nie będę w tym temacie rozwodziła. Przedstawiam za to kartkę wykonaną dla A. i R., w środku której zapisałam wesołą rymowankę, również stworzoną specjalnie dla nich. 




Może nie widać tego na tym zdjęciu, ale papier jest koloru miętowego, ponieważ taki kolor królował na weselu - zaproszenia, winietki, kolor butów i paznokci Panny Młodej, wstążki w kościele. Delikatny i nie dominujący.





Poniżej kartka, w tym samym klimacie. Zrobiłam ją na rocznicę ślubu teściów, wypadały w tym samym czasie. Ostatnio polubiłam przygotowywanie takich kartek okolicznościowych dla członków rodziny, więc na pewno pomysłów na kartki pojawi się tu więcej. Skąd mi się to wzięło? Z zapominalstwa :) Pewnego pięknego dnia pojechaliśmy właśnie do teściów w odwiedziny. Zawsze przy okazji takich wyjazdów przywozimy zaległe prezenty i odwrotnie. Była to chyba pierwsza wizyta z naszym szkrabem. Może z wrażenia, z emocji a może z roztargnienia wyszło tak, że z tymi prezentami, wtedy akurat urodzinowymi wróciliśmy do domu ;) Od tego czasu pokochaliśmy się z pocztą polską i gdy nie mamy okazji dać prezentu w terminie - wysyłamy go, oczywiście z kartką!




Do tej kartki dodałam kawałki muliny. Widać, że serca są balonikami? ;) Jeżeli zdecydujecie się zrobić taką kartkę dla kogoś bliskiego to wisienką na torcie będą niebanalne życzenia, coś specjalnie dla tej osoby. Dla rodziców - miłośników literatury, wpisałam oprócz życzeń cytat z Sienkiewicza. Takie rzeczy na pewno ucieszą obdarowaną osobę. 

11 września 2014

Dużo czasu zajęło założenie tego bloga, jeszcze więcej napisanie pierwszego posta. Moja szufladka jest za to pełna pomysłów na nowe posty, dlatego zapraszam! Szuflada to oczywiście metafora. Metafora mojej łepetyny, w której jest taki rozgardiasz jak w niejednej szufladzie. 
Mam nadzieję, że z pomocą tego bloga w mojej szufladzie zapanuje porządek! Mam też nadzieję, że dzięki niemu nie zapomnę w przyszłości ile skarbów z tej szuflady wygrzebałam.