27 maja 2015

Moda na takie paznokcie zawitała do nas jakieś 3 lata temu. Takie mam tyły, że swoje paznokcie publikuję dziś. Robiłam je po raz pierwszy. Jak wiele akcesoriów, gadżetów, które muszę koniecznie mieć odleżały około roku nim do nich dosiadłam.

Efekt jest naprawdę spektakularny. Ładnie, równo obsypany paznokieć wygląda naprawdę elegancko. Niestety takie ozdoby są ogromnie niepraktyczne i nietrwałe. Taki manicure nadaje się tylko na wielkie wyjście, najlepiej jeszcze zrobić go już w wyjściowym stroju, pod żadnym pozorem nie robić już nic z nałożonymi kuleczkami bo inaczej mogą odpaść :)


Jak nakładamy kuleczki? To banalnie proste. Malujemy paznokiec dwukrotnie, najlepiej lakierem w kolorze kuleczek lub kontrastowym. Na jeszcze mokrą drugą warstwę nakładamy kulki, po prostu obsypujemy nimi paznokieć nad kartonikiem lub talerzem. Lekko dociskamy kulki by dobrze wtopiły się w lakier. Dla utrwalenia efektu po kilkunastu minutach warto pokryć kulki top coatem. Obsypane do kartonika kuleczki zsypujemy do pojemniczka i korzystamy z nich ponownie.
Swoje kulki kupiłam w rossmanie. Były w zestawie z innymi ozdobami do paznokci. Za komplet 4 lub 5 malutkich paczuszek zapłaciłam 10zł.


23 maja 2015

Kobieta zmienną jest! Pisałam w poprzednim poście, że paznokciowe posty raczej nie będą się tu pojawiały a tu proszę - witam was kolejnym. Podczas wieczornego nadrabiania amerykańskich seriali lubię czymś zająć ręce, lubię mieć również pomalowane paznokcie. Pokrycie płytki jednym kolorem zajmuje kilka minut, do końca odcinka jeszcze dużo czasu więc lubię coś tam malnąć na wierzchu. Ostatnie lata zaniedbałam tą sferę i niestety ręka bardzo się trzęsie, ewidentnie brakuje mi wprawy. Dlatego eksperymentuje z różnymi wzorkami bo jeden na wszystkich paznokciach to mało. Dziś zwierzęcy princik, lubiłam kiedyś taką zeberkę robić latem na pazokciach od stóp. Dziś w wersji poziomej ale wyglądają równie dobrze w wersji pionowej. Oto moje bohomazy:


A tu kilka bardziej profesjonalnych wykonań tego wzoru:





Ten szalony wzorek nie pasuje na wszystkie okazje, jest też nieco przytłaczający. Jeżeli mimo wszystko podoba wam się, można zrobić go w wersji oszczędnościowej - na jednym paznokciu lub na części paznokcia jak w przykładach poniżej:



20 maja 2015

Posty paznokciowe tu się jeszcze nie pojawiały, pewnie też nie pojawią się zbyt często. Przeglądając czeluści archiwum zdjęciowego odnalazłam zdjęcie pazurków zrobionych rok temu. Bardzo prostych i przywołujących na myśl letnie klimaty, do których już tak tęsknimy chyba wszyscy. Oto moje dzieło i jeden z szybkich tutoriali z google images. Najłatwiej zaczynać z ombre z pomalowanymi na jednolity kolor paznokciami i dwoma kolorami na gąbeczce, jak na instrukcji zdjęciowej. 




A tutaj instrukcja:


Jak widzicie z kolorkami  można poszaleć. Można je tak dobrać, że będą się nawet nadawały do niektórej pracy ;) Mój zestaw kolorów jest bardziej stonowany, ciemniejsze końcówki i łączony całość brokatowy odcień niebieskiego. Poniżej kilka inspiracji:



A tu wyzwanie na przyszłość, uwielbiam smerfy!


08 maja 2015

O liście napisałam w tym poście. Odsyłam do niego osoby, które chciałyby się dowiedzieć o co tu chodzi :).
Moją listę przejrzał niedawno Ł. Okazało się, że część z moich marzeń/postanowień już zrealizowałam, zapominając o tym. Na pewno wkrótce o tym napiszę. Dziś mój niedawny sukces, nie w pełni samodzielny bo bardzo dużo w jego wykonaniu pomógł mi Ł. Niestety mój stan błogosławiony wywołuje u mnie kompletną dekoncentrację, niemożność poświęcenia swojej uwagi dosłownie niczemu na dłuższą chwilę. Dlatego seriale leżą odłogiem bo na nich usypiam, wpisy na blogu kulinarnym pojawiają się nieregularnie a moja robótka na drutach leży głęboko w szufladzie - już nawet nie oszukuję siebie trzymając ją na widoku. Wykończę ją jednak przed narodzinami mojej małej Księżniczki - chyba muszę wpisać to na moją listę! 

Puzzle ze zdjęciem zamku w Książu kupiliśmy jeszcze na studiach, pamiętam jak wybierałam je w sklepie z mocnym postanowieniem ułożenia ich jak najszybciej! Niestety minęło wiele lat a nie znalazłam w sobie tyle zapału, chęci by to zrobić. Siadałam do nich od czasu do czasu, układając większe lub mniejsze elementy. Po kilku dniach/tygodniach puzzle wracały do kartona bo mi się znudziło a stół nie mógł być wiecznie zajęty. Ułożyłam cały wizerunek zamku, ramkę ale już do nieba i zieleni nie miałam zupełnie serca. Nie chciałam aby moja praca poszła na marne dlatego pakując puzzle podzieliłam je na większe elementy, tak by przy kolejnej próbie oszczędzić sobie część pracy. 



W kwietniu powiedziałam sobie dość! Trzeba to wreszcie skończyć! Z pomocą Ł. udało się ułożyć puzzle, postanowiliśmy, że zawisną w ramce w naszej sypialni. Czemy wiszą tak krzywo... taka awangarda, nie wiecie, że jest taka moda? Nie wiem czemu nie wiszą prosto, ale to by ramka zawisła prosto jest również na mojej liście :D Przyjdzie pora na realizację i tego punktu. 

Szczerze pisząc, nie spodziewałam się, że kiedyś te puzzle ułożymy. Tym bardziej nie przypuszczałabym, że uda się to zrobić przy obecności dziecka w wieku naszego synka. Niektórzy uważają, że przy dzieciach życie się kończy. Mnie się wydaje, że dopiero się zaczyna :) 



Tu zdjęcie przy pracy, w lewym górnym rogu w paseczki biało-niebieskie goni właśnie nasz mały motorek. Można? Można!

05 maja 2015

Jestem ogromnie dumna z ilości przeczytanych w tym miesiącu książek! Nareszcie. W tym miesiącu wzięłam się za lekką lekturę, mało wymagającą serię książek, która czytała się sama oraz za książkę, która jak żadna ostatnio nasunęła mi mnóstwo refleksji. Do tego wyniku dorzucam dwie książeczki, z których jedną czytałam już właściwie w zeszłym miesiącu, ale o niej zapomniałam - książeczki, które czytam mojemu synkowi, a czasem sama gdy on już nie interesuje się nimi. 



Saga "Zmierzch" - Stephenie Mayer oraz książka na motywach powieści Mayer "Drugie życie Bree Tanner". Tyle lat po wielkim sukcesie książek i filmu na ich podstawie chyba nie muszę nikomu przybliżać fabuły? Kilka słów: dziewczyna, wampir, wilkołak. Wszystko kręci się wokół Belli, wkracza ona w tajemniczy świat, o którym śmiertelnicy nie powinni wiedzieć, a jeśli się dowiadują przeważnie słuch o nich ginie. Książki już kiedyś czytałam, moją ulubioną, najbardziej trzymającą mnie w napięciu była wtedy część trzecia - Zaćmienie. Tym razem przeczytałam książki bez wypieków na twarzy, raczej mnie denerwowały, zwłaszcza tłumaczenie. Na każdej stronie aż oczy bolały od na siłę wciskanych "zapytawszy, poszedłszy, zaprzeczywszy". Kto tak dziś mówi? Naprawdę było to mocno irytujące. Autorce zarzuca się marysuizm, płytkie nakreślenie postaci. Zgadzam się z tymi zarzutami, w książce znajdziemy raczej mało rozbudowane opisy wyglądu postaci ale nieszczególnie poznamy ich charaktery, a główna bohaterka po prostu działa na nerwy swoją idealnością zwłaszcza w ostatniej części. Niektóre postaci są po prostu "zapchajdziurami". 

A opowieść o Bree Tanner? Hmmmm... Jest to jakiś brakujący element w sadze. Coś co moim zdaniem autorka powinna ująć w części trzeciej. Nie powala podobnie jak cała saga, ale można sobie to w wolne popołudnie przeczytać bez zbędnej refleksji.


Przeminęło z wiatrem - Margaret Mitchell. Cóż, to prawdziwa klasyka. Znałam film, znałam jak to ja, pamiętam ogólny zarys fabuły, najważniejsze momenty, postaci bez szczegółów. Przeczytanie takiej serii zaraz po Zmierzchu to ogromna przyjemność. Książka wywołała u mnie silne emocje, ale jak zwykle nie mogę się wyzbyć tego, że czytam książkę z punktu widzenia piszącego, zastanawiam się dlaczego tak to autor opisał, czemu nie poszedł w inną stronę. 
O czym opowiada książka? Hmmm... czy mogę napisać, że o miłości? Nie jestem do końca przekonana. Fabuła osadzona jest w czasach wojny secesyjnej, dotyczy losów młodej Scarlett O'Hara. To już postać kultowa, przykład femme fatale. Opisuje jej młodość, nieudane małżeństwa, walkę o bogactwo. Ale nie tylko. Poznajemy w książce również historię Ameryki, w bardzo trudnych dla niej czasach. 

Ciężko mi opisać jaka była Scarlett w tej książce. Sama nie wiedziała, wiedział za to doskonale o niej wszystko Rett Butler, przecinający drogę Scarlett we wszystkich ważnych momentach jej życia. Nie chcę pisać zbyt wiele o książkach, które czytam bo zawsze się boję, że zdradzę zbyt wiele szczegółów i pozbawię radości osoby, które planują po nie sięgnąć. 

Okropny Maciuś Małgorzata Strękowska-Zaremba. Mój synek jest jeszcze za malutki by się wciągnąć w opowieści o Maciusiu, jednak czytamy je mu od czasu do czasu przy zabawie. Okropny Maciuś jest naprawdę okropny, robi nieustannie niemiłe psikusy dzieciom i dorosłym i prawie zawsze wychodzi z tego bez kary. Seria ma kilka książeczek, napisanych dużymi literami, będzie dobra dla dzieci uczących się czytać. Występują w niej częste powtórzenia wyrazów,  nie jestem w tym ekspertem ale wydaje mi się, że to również pomaga w nauce czytania :D Rozdziały są krótkie, pełne wesołych przygód, wciągają nawet dorosłych. Bo czy nie ciekawiłoby was to czy Maciusia spotka zasłużona kara? :)

Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu:
Start: 1 stycznia 2015r.
Wynik: 45 cm
Zostało: 126 cm

Przeczytaj 52 książki w roku - 18/52