Zrobiło się monotematycznie ostatnio. A to dlatego, że nadrabiam zaległości. Już przekonałam się niejeden raz zasiadając do opisania wrażeń z porównania filmu i książki, że trzeba to robić jak najszybciej po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu. Niestety wszelkie ciekawe spostrzeżenia, porównania uciekają mi bardzo szybko z głowy jak moje pomysły. Co chwila wymyślam coś nowego co wyrzuca z mojej pamięci niektóre mniej istotne sprawy!
Muszę zatem zamieścić kolejny wpis z tej serii, chyba trzeci z rzędu bo teraz kiedy już odliczamy dni do pojawienia się na świecie naszego maleństwa wielce prawdopodobne jest, że prędzej urodzę niż zapamiętam co myślę o filmie i napiszę o tym po narodzinach maleństwa.
Co myślę? No cóż. Jestem bardzo zadowolona. Książka "Przeminęło z wiatrem" to w tym roku chyba najciekawsza pozycja jaką czytałam, wciągnęła mnie, wzbudziła wiele emocji. Przeżywałam opisaną historię razem z jej bohaterami. Film? Pozwolił mi przeżyć to jeszcze raz. Oczywiście nie było to moje pierwsze spotkanie z filmem, widziałam go już wielokrotnie w telewizji. Oglądałam go jeszcze jako mała dziewczynka. Było to jednak pierwsze spotkanie z filmem po przeczytaniu książki. Więcej już rozumiałam, mogłam lepiej ocenić relacje Scarlett i Rhetta.
W filmie niemal dokładnie odzwierciedlono fabułę książki, troszkę pomajstrowano przy liczbie ciąż Scarlett, ale myślę, że to akurat działa na korzyść filmu :)
Grająca Scarlett Vivien Leigh została idealnie wybrana do tej roli. Aktorka ta miała specyficzną urodę. Kiedy się na nią patrzy w filmie nie można powiedzieć, że jest bajecznie piękna. Ma w sobie coś "nieładnego", zauważyłam to dopiero po lekturze powieści i bardzo pasuje to według mnie do Scarlett. Leigh wspaniale zagrała Scarlett, jej spojrzenia, gesty, mimika twarzy - tak właśnie widziałam Scarlett oczami wyobraźni czytając książkę. Jak dobrze wypadła w tej roli może świadczyć otrzymany Oscar.
Rhett to postać, która nie może istnieć w realnym świecie. Bezbłędnie odczytywał myśli i intencje Scarlett. Czytał z niej jak z otwartej księgi, demaskował jej kłamstwa, chłodno kalkulował jej zamiary. Przy tym był w niej bezgranicznie zakochany a jak wiadomo miłość zaślepia, nie pozwala obiektywnie ocenić drugiej osoby. W filmie w postać Rhetta wcielił się "Król Hollywoodu" Clark Gable. Ja nie jestem specjalnie fanką jego urody, ale kobiety mdlały na jego widok w swoim czasie. W roli Rhetta poradził sobie bardzo dobrze, mnie jednak kilka cech jego wyglądu irytuje, więc nie do końca mnie porwał.
"Przeminęło z wiatrem" nie jest typowym romansem. Historia Scarlett i Rhetta jest co prawda wątkiem wiodącym ale przeplata się z opowieścią o wojnie secesyjnej, przedstawia jak doszło do jej wybuchu, jej przebieg. Myślę, że nawet jest to istotniejszy wątek. Film nie jest tak na tym skoncentrowany. W książce wyraźniej zaznaczone są też wizerunki innych bohaterów - Melanii i Ashleya. W filmie nie do końca.
Podsumowując, film jest naprawdę bardzo dobry ale książka jest rewelacyjna! Warto poznać je w duecie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz