27 czerwca 2015

Happy End #1

Brak komentarzy:
 
W mojej szufladce jest wiecznie bałagan a to dlatego, że wiecznie mam za dużo wszystkiego. Za dużo ubrań za małych, za dużo ubrań "podomowych", za dużo ubrań i gadżetów dla dzieci. Za dużo mebli, płyt, książek. Przede wszystkim za dużo kosmetyków! Niestety, w tym departamencie jest też u mnie ciężko. Lubię kupować różne specyfiki do pielęgnacji ciała a potem stoją/leżą, kilka razy użyte aż doczekają terminu ważności. Potem jeszcze chwilę stoją nieużywane bo z jednej strony żal wyrzucić pełne opakowanie, z drugiej nie będę używać przecież przeterminowanych kosmetyków bo dostanę uczulenia. Tak trwa moje zamknięte koło, które tym cyklem postanawiam przerwać! Nic wielkiego nie mam zaplanowane, co jakiś czas, kiedy uzbieram kilka opakowań, będę publikowała wpis na temat zużytych kosmetyków, z krótkim komentarzem. W ostatnim czasie zakończyłam kilka opakowań kosmetyków, dlatego mam materiał na pierwszy post :)


1. Żel pod prysznic ISANA o zapachu melona i gruszki.
Kupowałam go oczywiście dawno, możliwe, że w pierwszej ciąży. Mam taki zapas żeli pod prysznic, że właściwie niektórych sama nie zdążę "posmakować" bo zdąży je wykończyć Ł. Tak też było z tym opakowaniem, ja sama próbowałam wykończyć inne :P Ale znam ten zapach i bardzo go lubię. Próbowałam też kilka innych żeli i olejków pod prysznic z ISANA i baaaardzo mi odpowiadają ze względu na owocowy zapach. Ponadto, mają bardzo atrakcyjną cenę. 
2. Ziaja soft, antyperspirant.
Jeden z moich must have, bardzo ładnie i delikatnie pachnie + czuję się dzięki niemu zawsze świeżo. Nie podrażnia.
3. FARMONA FRESH & BEAUTY Rytualny olejek do kąpieli - kąpiel wyszczuplająca. Zielona herbata i limonka.
Dostałam kiedyś w prezencie w zestawie z solą do kąpieli. Niestety, jestem użytkowniczką prysznica, z wanny korzystam bardzo rzadko. Miałam nawet myśl oddać mamie cały ten zestaw ale ten zapach nie pozwolił mi się rozstać z nimi. Uwielbiam z Ł. takie orzeźwiające zapachy dlatego olejek, mimo iż jest przeznaczony do kąpieli (powinno się min. 20 min. poleżeć w wodzie z dodatkiem olejku) zużyliśmy pod prysznicem. Pięknie pachnie!
4. Garnier Ultra Doux szampon ochronny do włosów farbowanych. Olejek arganowy i żurawina.
Lubię szampony Garnier za ładny zapach, zwłaszcza ten z drożdżami piwnymi. Tym razem wybrałam taki, ze względu na moje farbowane włosy, które zaczęły wyglądać matowo. Myślę, że szampon działa bardzo dobrze bo po jego użyciu stały się ładne, miękkie i błyszczące. Zapachowo nie porywa.
5. Jedwab do włosów BioSilk 5ml.
Podobnie jak antyperspirant w kulce to mój must have. Zawsze mam jakieś opakowanie w zapasie. Spotkałam się z opiniami, że obciąża włosy, że są po nim tłuste. Mnie nic takiego się nie przytrafiło. Używam go prawie po każdym myciu włosów bo po pierwszej ciąży miałam straszne włosy i bez jedwabiu bym nie uczesała się za żadne skarby. 
6. Maszynki jednorazowe BeBeauty.
Okropne, kupione na szybko. Niby 3 ostrza ale nie da się właściwie jednej nogi ogolić bo zaraz są tępe. Jestem na etapie poszukiwań dobrych maszynek jednorazowych. Kiedyś kupowałam je w lidlu, firmy Cien. Jedna rączka i wymienne końcówki. Jakiś czas temu zniknęły ze sprzedaży, podobnie jak żel do golenia, również mój faworyt. Zapas już mi się skończył i nie mogę znaleźć godnego następcy :(
7. Palmolive Thermal Spa Mineral Massage
Bardzo fajny żel do ciała z peelingującymi kuleczkami. Nie przepadam za takimi morskimi zapachami ale do tego produktu od czasu do czasu wracam w sklepie. Plus ma dobrą cenę.
8. Dzidziuś dla mamy. Balsam przeciw rozstępom dla kobiet w ciąży i po porodzie.
Z racji ciąży takie produkty to też must have w mojej kosmetyczce. Prewencja to podstawa :) Nie jestem zbyt pilna w smarowaniu, ale to opakowanie zeszło mi bardzo szybko. Fajna konsystencja, łatwo się wchłania, nie zostawia tłustego filmu na skórze. Raczej bym go nie kupiła ale był w Boxie Face&Look, w bardzo korzystnej ofercie więc zaryzykowałam.
9. Garnier Essensials. Mleczko do demakijażu oczu.
Kiedy byłam młodsza nie lubiłam mleczka do demakijażu oczu, używałam płynów. Im byłam starsza tym gorzej sprawowały się płyny, podrażniały mi oczy, nie czyściły dobrze maskary. Kilka lat temu wypróbowałam to mleczko i właściwie nie zmieniam go od tamtego czasu na żaden inny kosmetyk do demakijażu. Zużywam i kupuje kolejne opakowanie. Tym razem jednak używam czegoś innego, wrażeniami podzielę się w którymś z kolejnych postów z tej serii.
10. Zmywacz do paznokci ISANA.
To również mój must have. Nie używam nic innego do zmywania lakieru. Zawsze kupuję ten różowy, bez acetonu. Dobrze sobie radzi z lakierami, ma dość duże opakowanie więc nie muszę co chwilę się martwić, że się kończy. Przyjemnie pachnie. Oczywiście nowe opakowanie jest już napoczęte :)


To by było na tyle w pierwszym wpisie z serii Happy End. Jest mi od razu lżej na sercu. Myślę, że gdyby nie pomysł na ten post co najmniej połowa z tych kosmetyków by się jeszcze nie "wykończyła" i zajmowałaby miejsce w szafkach łazienkowych :) Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz