13 grudnia 2014

Tak się składa, że w blogosferze goszczę już od dawna ale w całkiem innej tematyce. Zapraszam na bloga prowadzonego wspólnie z moim Ł., na którym znajdziecie proste, niedrogie przepisy! Poniżej link do naszej strony i krótkie promo!



czterylewerecewkuchni.blogspot.com







Autor: wojtekfotografuje.blogspot.com/

10 grudnia 2014

Jak tak patrzę na te swoje kartki to trochę jakby je dziecko zrobiło ;) Cóż nie mam wiele talentu ale lubię sobie coś tam podłubać, nie musi się wszystkim podobać. Muszę ćwiczyć robótki ręczne i kreatywne zabawy, będzie jak znalazł kiedy M. podrośnie! ;)

Dzisiejszą kartkę zrobiłam dla Babci mojego Ł., tej która sprezentowała mi ogromny zestaw do szydełkowania i robienia na drutach i nauczyła robienia na drutach. Postanowiłam, że ją zaskoczę czymś czego mnie nie uczyła i zrobię kwiatek na szydełku. Prosty filmik na ten piękny wzór znalazłam na youtube i w kilkanaście minut, podczas drzemki syna, wyszydełkowałam biały kwiat. Stwierdziłam, że na czarnym tle będzie się najlepiej odznaczał. Łodygę i liście dorysowałam białymi pastelami.


Jak zrobić taki kwiatek dowiecie się z tego filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=lIeiV6_x_nw

Marzy mi się zrobić na szydełku buciki, kilka prób już podjęłam i nic z tego nie wychodzi :( Niestety nie za bardzo potrafię jeszcze szydełkować ze schematów. Wszystko przede mną! 

07 grudnia 2014



Z dumą zamieszczam tego posta. To moje drugie dzieło na drutach, jestem naprawdę zadowolona z efektu. Czapeczkę zrobiłam dla syna do stroju małego Mikołaja. Efekt przerósł moje oczekiwania. Rano lubię pospać, Małym zajmuje się Ł. Ubrał M. w naszykowany strój Mikołaja i założył mu czapeczkę a potem mnie obudzili! Wyglądał cudnie!!! Czapeczkę zrobiłam na drutach nr 4. Najpierw zrobiłam białą opaskę, szeroką na 14 rządków o długości ok. 36 cm, jeżeli się nie mylę to ryżem. Następnie z  czerwonej włóczki zrobiłam na oko czapeczkę oczkami prawo, lewo. Doszyłam biały pasek do czerwonego, zszyłam z tyłu i zrobiłam ogromnego pompona (również pierwszy w mojej karierze). Czapeczka pasuje idealnie. Dzięki temu, że biały pasek jest doszyty czapeczka nie rozciąga się za bardzo, ładnie trzyma się na uszach i nie opada M. na oczy. Całkowita wysokość czapeczki na leżąco to 30 cm, z czego ok. 5 cm to pomponik. Czapeczka dobrze się układa, pomponik opada na jedną stronę, wcale nie musiałam go układać do zdjęcia! Prawda, że ładnie mi wyszło? Pochwalcie mnie ;)




04 grudnia 2014

Te urocze bransoletki znalazły właścicieli bardzo dawno temu. Czasami otwieram jeszcze kartonik z koralikami aby coś podobnego stworzyć, takich jednak nie robiłam już dawno, chyba już wszystkich, którym mogłyby się spodobać obdarowałam ;) 






Zrobienie takiej bransoletki zajmuję chwilę czasu, jednak efekt jest tego warty. Są bardzo wygodne, nie musimy męczyć się z zapięciem, ładnie prezentują się na ręce. Jak je zrobić? Ucinamy kawałek drutu pamięciowego, wcześniej przymierzamy go do dłoni, troszkę trzeba go naciągnąć bo jest nawinięty przeważnie jako kółka o średnicy 5cm. Na początku druta zaginamy pętelkę. Nawlekamy koraliki. Aby bransoletka była delikatniejsza warto nawlec na nią drobniutkie koraliki albo rurki przy oddzielaniu większych kulek. W bransoletkach na zdjęciach użyłam kulek o średnicy 10mm i 8mm+srebrne kuleczki 1mm. 

Bransoletka na zdjęciu trzecim zrobiona została z użyciem kuleczek zaciskowych i żyłki.


A tu moja radosna twórczość bransoletek na żyłce.

03 grudnia 2014

W październiku babcia Ł. pokazała mi jak się robi na drutach. Okazało się, że załapałam w mig. Szybko wykorzystałam ofiarowaną przez babcię włóczkę. Jako, że nie mam pasmanterii w okolicy, a pierwsze zakupu włóczki wolałam poczynić na żywo przez okrągły miesiąc cierpiałam bo moje zapędy zostały ukrócone. Ostatnio jednak zapasy włóczki zostały uzupełnione, częściowo dzięki mojemu bratu, częściowo dzięki babci właśnie i tworzę coś nowego, choć czasu mało :( Oto efekt mojej pracy z włóczką. Przez kilka dni tworzyłam szalik aby się nauczyć ściegów ale nie satysfakcjonowało mnie to, dlatego porzuciłam go na rzecz tworzenia czapeczki. Miałam tylko krótkie druty a za zaślepkę służyła mi mała pacynka, którą szybko stworzyłam na szydełku. Oto efekt ;)


Na zdjęciu mój model: Kradox
Na codzień nosi ją nasz kochany synuś ;)

02 grudnia 2014

Jako, że jestem mamą czytam "namiętnie" książeczki dla dzieci. Robię to kilka razy dziennie, zdarza się, że tatuś powtarza te same książeczki naszemu synkowi przy zabawie. Skoro znam je już prawie na pamięć przez ciągle czytanie ich synkowi, myślę iż zaliczenie ich do mojego wyzwania nie będzie ogromnym nadużyciem. ;)


Jakie wnioski? Wchodząc do księgarni, marketu, sklepu dziecięcego jesteśmy zasypywani książeczkami dla dzieci. To bardzo dobrze. Rodzicie, ciocie, dziadkowie coraz częściej wybierają książeczkę niż kolejną grzechotkę. Niestety wiele z tych książeczek jest nieciekawych, napisanych byle jak, rysunki bywają brzydkie. Moja rada przy zakupie książeczek? Lepiej wybierać klasykę, książeczki autorów, którzy nie wstydzą się opublikować swojego nazwiska na okładce. Wtedy mamy do czynienia z prawdziwymi rytmicznymi wierszami, wciągającymi bajkami z morałem. :)

Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu:
Start: 1 czerwca 2014r.
Wynik: 53 cm
Zostało: 118 cm

Z całą pewnością do końca roku  nie dobrnę do 171cm. 1 stycznia z pewnością rozpocznę wyzwanie od zera i zrealizuję swój cel. Mam nadzieję, że zachęcę też innych do uczestnictwa!

30 listopada 2014

Poszukiwania idealnych koszyczków do kącika dla dziecka rozpoczęłam gdzieś w połowie ciąży. Znalezienie odpowiednich nie było łatwe. Stosunek jakości do ceny i wyglądu musiał być odpowiedni. Oczywiście trudno było znaleźć też odpowiednie wymiary. Kiedy znalazłam koszyczki o idealnym rozmiarze (miałam już regał, na który zaplanowałam ustawić koszyczki) miały bardzo nieładną wyściółkę. Sprzedawca nie zgodził się na uszycie mi wyściółki z innym wzorem. Innym razem znalazłam piękne koszyczki z idealną wyściółką ale były o połowę droższe. Postanowiłam zrezygnować zatem z wyściółki. Udało mi się zakupić piękne białe koszyczki w idealnie dopasowanym do mojego regału rozmiarze. Brak wyściółki nie dawał mi  jednak spokoju. Podbudowana sukcesem "proporczykowym" postanowiłam iść za ciosem i z reszty materiału uszyłam samodzielnie wyściółki do moich koszyczków. Nie znam się na dekorowaniu wnętrz jednak gdzieś niedawno, pewnie w jakiejś prasie kobiecej, wyczytałam poradę, że jeżeli nie mamy takiego drygu warto skupić się  na jednym wzorze czy kolorze, motywie, który będzie się powtarzał w drobnych akcesoriach.  Dosyć gadania, pokaże co udało mi się stworzyć. 



Jak uszyć takie wyściółki? Ja skorzystałam z tego poradnika: http://kursykrokpokroku.blogspot.com/2011/11/wyscioka-na-koszyczek-kurs-krok-po.html

Jest bardzo jasno napisany, każdy sobie z tym poradzi! ;) Jeżeli macie w domu jakieś koszyczki, w których chcielibyście zmienić wyściółkę lub macie koszyczki bez wyściółki to siadajcie do maszyny! ;)




28 listopada 2014

Ostatnio wiele rozmyślam o ciekawych elementach dekoracyjnych do pokoju dziecięcego. Bardzo modne i efektowne są proporce. Można je zawiesić na meblach, ścianie, pod sufitem. Łańcuch z proporczyków może stanowić ogonek dla latawca zawieszonego na ścianie. Postanowiłam coś takiego stworzyć. 

W końcu znalazłam przeznaczenie dla dwóch kawałków materiału, które przekładam od 20 lat (o kurcze, już mogę tak powiedzieć!). Materiał kupiła kiedyś moja mama, nie wiem czy coś z niego było szyte czy nie, w każdym razie podczas wielu generalnych porządków zadbałam, by nie został wyrzucony, z nadzieją, że znajdę dla niego przeznaczenie! I znalazłam. Cieszę się z tego bardzo. Efekt mnie zadowala, choć nie ukrywam, że chciałabym co nieco zmienić. W kolejnych wpisach możecie spodziewać się kolejnych pomysłów na wykorzystanie tego materiału. Część pomysłów już zrealizowałam, a część jest jeszcze w poczekalni zwanej moją szufladką.


Jak widać na zdjęciu, nie jest to super precyzyjna robota, szwy są krzywe. Nie mam żadnego doświadczenia z maszyną do szycia. Ale ostateczny efekt nie jest najgorszy.



Proporczyki chwilowo przyozdobiły łóżeczko naszego M. Nie jest to jednak zbyt praktyczne miejsce. Ostateczne umiejscowienie proporczyków jest jeszcze nieznane ;)

Poniżej króciutki "tutorial". Przygotowanie takiego łańcucha z proporczykami zajmie wam niewiele czasu, myślę, że maksymalnie godzinę. Możecie do niego wykorzystać zakupione materiały albo jakieś znalezione w domu tkaniny, nienoszoną bluzkę itp. Najlepiej gdyby wstążka na której wiszą proporce była w kontrastowym kolorze. Ja wykorzystałam pozostałą wstążkę po pasku do sukni ślubnej.


Przygotowujemy dwa kawałki materiału, w kontrastowych kolorkach + wstążkę, tak długą by przyszyć do niej proporczyki oraz zostawić kawałek na końcach aby można było przywiązać gotowy łańcuch (należy uwzględnić to, że proporczyki przyszywamy z przerwą). 


Z usztywnionego papieru przygotowujemy szablon. Moje trójkąciki mają podstawę 15cm, wysokość trójkąta ma również 15cm. Zaczynamy od narysowania kwadratu o bokach 15cm, następnie na górnym brzegu wyznaczamy środek i rysujemy trójkąt. Oczywiście możecie stworzyć trójkąt o dowolnych rozmiarach. Wycinamy szablon.


Na materiale obrysowujemy szablon tyle razy ile chcemy mieć gotowych trójkątów w łańcuszku razy dwa. Wycinamy trójkąty. Następnie zszywamy po dwa trójkąty, składamy je prawą stroną do środka. Nie obszywamy podstawy trójkąta. Wywijamy trójkąty na prawą stronę i zaprasowujemy brzegi. Tasiemkę składamy na pół, również zaprasowujemy bok. Do środka wkładamy proporczyki, na zmianę kolorami, zabezpieczamy je szpilkami. Zszywamy wszystko razem. Moja taśma była szeroka, dlatego zaszyłam ją dwa razy. Co prawda krzywo, ale im krzywiej, tym śmieszniej.


17 listopada 2014

Moja kolejna szufladka jest bardzo zagracona. Oj bardzo. Chowają się w niej kolejne dziwne "hobby". Bardzo lubię czytać książki, jeżeli na podstawie tej książki nakręcono film to prawdopodobieństwo, że ją przeczytam rośnie wielokrotnie. Takie jakieś mam już wypaczenie. Wnioski z porównania filmu do książki raczej nie będą dla nikogo zaskakujące, jednak lubię to.
 


Dzisiaj na blacie Igrzyska Śmierci. O tym jak bardzo mnie wciągnęła seria S. Collins pisałam przy okazji mojego wyzwania "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". Wiadomo, że czytając książkę wyobrażamy sobie jej bohaterów. Jennifer Lawrence jako Katniss nie przypadła mi go gustu, nie taki warkocz sobie wyobrażałam, nie takie ruchy, mimikę twarzy. Jakoś ją jednak zaakceptowałam, z grymasem na twarzy ;) Peeta... Przed obejrzeniem filmu zajrzałam do google images aby zobaczyć aktora grającego postać Peety. Bardzo się rozczarowałam, ani trochę mi nie pasował. Najbardziej przeszkadzał mi jego wzrost, choć wiedziałam, że w filmie nie będzie tego widać. 


Rzeczywiście, w filmie wzrost Josha nie rzucał się tak w oczy.



Josh Hutcherson jednak może nie po pierwszej części a po drugiej stał się jedynym Peetą jakiego mogłabym sobie wyobrazić. Najgorzej jednak w swojej roli wypada dla mnie Liam Hemsworth grający Gale'a. Może nie z wyglądu. Nie miał zbyt wielkiego pola do popisu, mało go w filmie podobnie jak w książce. Może z niechęci do tego jak został przedstawiony w książce Gale, byłam źle nastawiona do aktora. 

Fabuła znana z książki była wciągająca, budująca napięcie, nie można się było oderwać od żadnej strony. Film jednak nie wciągnął mnie. Niestety jak to w filmie bywa nie wszystko można ukazać. Nie widać tego wszystkiego o czym myśli Katniss, a było to szczegółowo opisane w książce. Przez to nie można wczuć się w emocje jakie łączą ją z Peetą. Myślę, że gdyby nie książka mogłabym nie zrozumieć incydentu z chlebem. Niestety jak zwykle nie można było wszystkiego pokazać w filmie, rozumiem to. Nie mniej jednak bardzo mnie to rozczarowuje i z całą pewnością nie zrezygnuje nigdy z czytania książki przed obejrzeniem filmu. Gdybym obejrzała film przed książką możliwe, że nie przeczytałabym pozostałych części serii i dużo bym straciła. Mimo wszystko polecam obejrzeć film by zobaczyć na przykład przejazd Katniss i Peety rydwanami w ognistych strojach.

14 listopada 2014



Wywiad z wampirem przeczytałam z ciekawości, wiele osób chwali film, ktoś inny chwalił mi książkę. Początkowo mnie wciągnęła. Zaczęłam ją czytać późnym latem, szybko pochłaniałam strony leżąc w hamaku. Jednak na pewnej stronie przestała mnie interesować. Analizowanie przez wiele stron mrocznej strony natury ludzkiej na przykładzie życia wampirów to nie mój klimat. Dlatego skończyłam ją czytać trzy tygodnie temu, z ulgą. Zakończenie mnie rozczarowało :(
Kilka słów o czym jest książka. Zgodnie z tytułem jest to wywiad z wampirem. Dziennikarz przeprowadza rozmowę o jego życiu jako człowiek, przemianie w wampira i życiu w nowym ciele i rzeczywistości.
Lubię czytać książki wielokrotnie, zwłaszcza jeżeli mi w pierwszym momencie nie pasuje, wydaje mi się, że czegoś nie doczytałam i dlatego tracę zainteresowanie. Do tej książki jednak już na pewno nie wrócę. Obejrzę za to film.

"Wampirowatą" serię książek zamkną księgi czwarta i piąta "Pamiętników wampirów". Seria autorstwa L.J. Smith zainteresowała mnie z powodu amerykańskiego serialu o tym samym tytule. Niestety nie ma on za wiele wspólnego z pierwotnym pomysłem autorki. Serial jest przebojowy, pełen zwrotów akcji, trzymający w napięciu. Książki są niestety mierne. Ciekawą i wciągającą okazała się ostatnia część losów bohaterów serii. Napisana została jednak przez ghostwrightera. Krótko na temat fabuły. Losy braci Salvatore, wampirów od dziesięcioleci, w których życie wkracza piękna Elena, a może bracia Salvatore wkraczają w życie Eleny? Niezależnie od tego ich życia jak w wielu powieściach dla młodzieży, połączy nierozerwalny trójkąt miłosny. Okaże się, że wśród zwykłych mieszkańców małego miasteczka Fell's Church kryje się wiele istot nadprzyrodzonych... W serii ukazało się 13 książek. Książki wydawnictwa Amber składają się z kilku oryginalnych książek w księgi (po 2 lub 3 książki na księgę albo pojedyncze - w zależności od objętości). Do tych książek również nie wrócę. Przeważnie uważam, że książki są lepsze od filmów. Jednak serial na podstawie tej serii książek bije je na głowę. 

Tak jak pisałam zamykam "wampirowatą" serię książek. Wracam do dzieciństwa! Z całą pewnością nie zdołam dobrnąć do wyniku 171cm do końca tego roku, kto wie może zdążę do 1 czerwca 2015r. 

Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu:
Start: 1 czerwca 2014r.
Wynik: 28,5 cm
Zostało: 142,5 cm

12 listopada 2014

Ktoś by mógł pomyśleć patrząc na częstotliwość postów ostatnio, że moja szufladka się opróżniła :) Nic bardziej mylnego! Panuje w niej jeszcze większy bałagan. Ostatnio dorzuciłam do tej szuflady włóczkę, druty i szydełko. Okazuje się, że jestem od takich ciekawostek uzależniona. To, co dla niektórych jest czymś znanym i oczywistym dla mnie jest wielką niespodzianką. Co prawda na szydełku potrafiłam coś zrobić. Potrafiłam to zbyt duże słowo... Okazało się, że w szydełkowaniu jest wiele ciekawostek, o których nikt mi wcześniej nie powiedział!!! Potrafiłam zrobić opaskę na czoło, potrafiłabym zrobić szalik. Ale dlaczego nikt mi nie powiedział wcześniej, że mogę zrobić kwiatki, buciki, WSZYSTKO?!?! ;) Dlatego w głównej mierze ostatnio panuje tu cisza! Teraz, kiedy skończyła mi się włóczka mogę wrócić do porządkowania szufladki ;) Poniżej pierwszy stworzony przeze mnie na szydełku kwiatek. 




Muszę się pochwalić, że zrobiłam również podeszwy do bucików. Nie skończyłam ich bo nie mam jeszcze włóczki. Babcia Ł. nauczyła mnie robić na drutach i dla naszego małego smyka zrobiłam jeszcze czapeczkę oraz szaliczek. Za krótki co prawda z braku włóczki, ale mam zamiar go schować na pamiątkę, pięknie obrazuje mój proces nauki drutowania ;)

29 października 2014

Macie ochotę przystroić okno na Halloween? Oto co mi dzisiaj przyszło do głowy. Poniżej widok wieczorem z zewnątrz. Zdjęcia robione telefonem wyglądają tak sobie, przykro mi :( 



Jak wykonać takie lampiony? Wyszukujemy w google grafika gotowe czarno-białe cliparty z motywami halloweenowymi (wpisujemy np. witch black and white clipart, bat clipart, scary pumpkin). Drukujemy na kartce A4, tak by grafika zajmowała 1/4 wielkości kartki. Następnie zwijamy kartkę w rulon, sklejamy brzegi. Zapalamy świeczki/podgrzewacze, nakładamy na nie tuby z nadrukiem i wystawiamy je w oknie. Oczywiście zachowujemy ostrożność!!!

26 października 2014

Urządzanie pokoiku dziecięcego to nie lada wyzwanie dla dorosłych. Niestety wielu już zapomniało jak to jest być dzieckiem. Dorośli dbają o to by wszystko do siebie pasowało, żeby starczyło na długo, było uniwersalne a do tego firmowe. Dla dziecka nie jest to JESZCZE ważne. Chciałabym zrobić inaczej, chciałabym stworzyć dla mojego dziecka raj, w którym będzie mogło sobie poszaleć. Wiadomo, że musi być tam też ładnie i funkcjonalnie ale chciałabym, żeby było tam fajnie i ładnie oczami mojego dziecka. To akurat jest bardzo trudne. Dziś dzieciaki już od najmłodszych lat traktowane są trochę jak mali dorośli. Przesłodko wyglądają w ubrankach dla dorosłych, w małych jeansach, bluzach i adidaskach. Niestety sama w tą pułapkę wpadam ale staram się kontrolować ;) Zawsze należy pamiętać, że dziecko to dziecko. Jeśli chodzi o urządzanie pokoiku to zaczynam od ścian... Mam kilka pomysłów, jednak jak to w mojej szufladce wizja jest jeszcze nieuporządkowana. Jak we wszystkim jest pomysł, jest też głos rozsądku, który mówi, że lepiej z tego zrezygnować bo jest to niepraktyczne z wielu powodów. Ściany malujemy na kilka lat, dlatego mimo, że dziś moje dziecko ma prawie 9 miesięcy, chcę mu je pomalować jak dla nieco starszego dziecka, niekoniecznie słodkopierdząco jak przy urządzaniu kącika dla niemowlaka. W dotychczasowym kąciku królują u nas stonowane kolory. Białe koszyczki, jasne sosnowe meble i pastelowa pościel. W nowym miejscu ma być kolorowo i wesoło.







Wciąż szukam inspiracji, jedno wiem na pewno, w pokoiku znajdzie się miejsce na kawałek ściany pomalowanej farbą kredową. Zaryzykuję "uczenie dziecka malowania po ścianie" ;) Myślę również o powieszeniu na jednej ścianie mapy świata. Nasza leży zwinięta za szafą bo nie ma jej za bardzo gdzie powiesić. Dla małego ciekawskiego odkrywcy będzie jak znalazł. Pokoik będzie sypialnią i bawialnią dlatego jeszcze rozmyślam nad ciekawym podzieleniem przestrzeni..... oojj będzie zabawa, będzie się działo!

25 października 2014

Wiadomo, że najważniejsza jest pamięć a nie prezenty. Chcąc jednak komuś coś podarować warto zadbać o ładne opakowanie. Ja nie jestem w tym mistrzynią, dlatego stawiam na prostotę. Rolkę szarego papieru do pakowania kupiłam dość dawno. Pamiętałam o kawałku koronki schowanym w szafie, pomyślałam, że będzie dobrze wyglądał z kupionym papierem. Tak zapakowałam opisany w poprzednim poście prezencik.
Myślę, że ładnie wyglądałby również prezent zapakowany w taki papier przewiązany kokardką ze sznurka lub dratwy.

24 października 2014

Lubię się chwilkę pogłowić nad prezentem dla bliskich. Dzisiaj coś co musieliśmy zamówić na osiemnaste urodziny kuzyna - fana M&M's-ów.  

Kilka słów o prezencie. Tak jak napisałam, to prezent dla wielbiciela, a może lepiej napisać smakosza, M&M's-ów. Myślę, że tylko ktoś taki będzie mógł docenić własne, spersonalizowane M&M's-y. Tak jest, możecie stworzyć własne cukierki, ze swoim zdjęciem, logo, napisem. Dodatkowo mogą być one zapakowane w ozdobne opakowanie, możecie zamówić też mniejsze opakowania jako prezent dla gości np. weselnych! My myśleliśmy aby takie M&M's-y zamówić na chrzciny naszego syna, na stronie można znaleźć pudełka pasujące również na taką okoliczność, postanowiłam jednak zaczekać i zrobić niespodziankę kuzynowi.

My zamówiliśmy je na 18-te urodziny dlatego postawiliśmy na zdjęcie jubilata + napis 18 lat. Kolory wybraliśmy również nieprzypadkowo, ponieważ jubilat zawsze lubił fioletowy kolor, żółte cukierki zamówiliśmy dla kontrastu. Oto jak prezentuje się opakowanie:



Zdjęcia wieczorową porą telefonem nie oddają dokładnie wyglądu cukierków. Napiszę szczerze, że troszkę byliśmy rozczarowani jakością "nadruku" na cukierkach. Mogłoby to wyglądać trochę lepiej, ale osobę na zdjęciu da się rozpoznać ;) Pozytywnie nas zaskoczyła wielkość pudełka. Zawartość to ok. 400 cukierków, czyli 400 g. Spodziewałam się trochę mniejszego opakowania. Wymiary pudełka to 26x18cm (około).

Czas oczekiwania nie jest szczególnie długi, zważywszy, że zamówienia wysyłane są z Francji. Jeszcze przed zamówieniem na stronie znajdziemy informację o najpóźniejszym spodziewanym terminie doręczenia przesyłki standardowej i ekspresowej. Czas oczekiwania w naszym przypadku był dużo krótszy. Minusem jest koszt wysyłki - około 50zł. Nie była jednak zabezpieczona tak, jakbym sobie to wyobrażała i niektóre cukierki były uszkodzone. To duża wada, gdy chcemy je komuś sprezentować.

Jeżeli spodobał Wam się pomysł na taki prezent, podaję kod promocyjny ze zniżką (mam sprzeczne wiadomości - będzie to 20zł albo 15%)! Z kodu można skorzystać najpóźniej do 16 listopada.

Twój kod promocyjny* : PL_IN256 

* Kod można wykorzystać na stronie internetowej www.mymms.pl, kodu nie można łączyć z innymi ofertami promocyjnymi.

16 października 2014

Dodaję kolejne 7cm. do mojego wyzwania "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu". Idzie mi wolno, jednak nie jest to najważniejsze. Tym razem na blat trafiła trylogia Igrzyska śmierci Suzanne Collins.



Te książki stały na naszej półce dwa lata nim doczekały się przeczytania. Kupiłam je w prezencie świątecznym dla Ł. Zabierał się do nich dwukrotnie, bez powodzenia. Z tego powodu ja ich nie próbowałam czytać. Po dwóch latach Ł. postanowił za moją namową zrobić do nich kolejne podejście. Tym razem coś zaskoczyło i pochłonął błyskawicznie te książki, kończyłam czytać Upadłych i bardzo zżerała mnie ciekawość. Przeczytanie ich zajęło mi niewiele czasu. Bardzo się wciągnęłam, żałowałam kiedy dotarłam do ostatniej strony. Jest to kolejna powieść dla młodzieży - bohaterowie około 17 lat, trójkąt miłosny (choć to określenie na wyrost). Jest to również opowieść o mrocznej stronie natury ludzkiej. Bohaterowie są zmuszeni do brutalnego zabijania, podporządkowania się władzy... Nie mam zamiaru tu streszczać książek, które czytam. Mam jedynie ochotę polecić trylogię Igrzyska śmierci osobom, które lubią coś innego. Autorka stworzyła nowy świat: Panem, opisała jego organizację, podziały społeczne i zwyczaje. Bardzo, bardzo wciągająca książka. Nie znaczy to, że nie ma minusów. Postać Gale'a - bardzo słaby punkt. Jakby wciśnięta na siłę bez wyraźnego pomysłu na tego bohatera. Nic nie wnosi do opowieści. Autorka powiela niektóre schematy love story, dlatego dla osoby, która parę książek w życiu przeczytała, łatwo jest przewidzieć jak potoczą się niektóre wątki. Mimo to, czyta się te książki bardzo przyjemnie. Przewidywalność nie jest dla mnie wielką wadą, ponieważ lubię i tak przekonać się jak zakończy się wątek, zawsze mam nadzieję, że mnie autor zaskoczy. Jeżeli jednak akcja potoczy się tak, jak to przewidziałam, mam również satysfakcję. 

10 października 2014

Literki na ścianie są modną i efektowną ozdobą pokoju dziecięcego. Możemy spotkać literki drewniane, materiałowe, naklejki. Wszystkie te opcje przemieliła moja szufladka, kiedy urządzałam kącik dla naszego syna. Największym problemem dla mnie jest to, że nie lubię zbyt "dziurawić" ścian, umieszczać czegoś na stałe, ponieważ mam tendencje do częstych przemeblowań ;) Lubię kiedy mam dużo możliwości. Ostatecznie tak dopracowałam kącik dla dziecka, że nie kusiło mnie do tej pory go przemeblowywać. Okazał się wygodny i funkcjonalny. Cieszy mnie to bardzo. Jeśli chodzi jednak o literki na ścianie to zrezygnowałam z nich na rzecz innych literek, wykonanych własnoręcznie (wspólnie z Ł.). 

Tak jak napisałam, nie lubię się "wiązać" z dekoracjami na stale. Wykorzystałam zatem farbki witrażowe. Postanowiłam, że nakleimy je na wysokiej, wąskiej szafce na ubrania. Do kompletu z tych samych farbek Ł. stworzył rysunki smerfów, które nakleiliśmy na łóżeczku. Takie rysunki same trzymają się gładkich powierzchni, dlatego można je w każdym momencie odkleić. Może macie podobny problem i nasz pomysł okaże się dobrym rozwiązaniem.


Tak to wygląda na mojej szafce. Jak wykonać takie literki? Najpierw wybieramy w wordzie podobającą nam się czcionkę, wpisujemy imię dziecka drukowanymi literami i powiększamy czcionkę tak, aby każda literka zajmowała jedną kartkę A4 (chyba, że wolicie mniejsze). Drukujemy i wkładamy każdą kartkę do foliowej koszulki. Czarną farbką witrażową obrysowujemy krawędzie, kolorowymi wypełniamy literki. Pozostawiamy do wyschnięcia co najmniej przez dobę. Po wyschnięciu odklejamy literki z folii i przyklejamy do gładkiej, czystej powierzchni. 

Możecie też kupić gotowe drewniane lub materiałowe literki, na allegro jest mnóstwo wykonawców. Poniżej kilka inspiracji.







09 października 2014

Praktycznie od zawsze przechowujemy przyprawy w słoiczkach po przecierze pomidorowym. Są dla nas wygodne ze względu na swoją pojemność. Wiele razy przymierzałam się do zakupu pojemniczków typowo do przypraw ale ostatecznie z tego zakupu rezygnowałam. Jedyną wadą takich słoiczków po przecierze były dla mnie nakrętki z nadrukami producenta, papierową etykietkę można ze słoiczka usunąć a co zrobić z nakrętką. Ja ją przykryłam własnymi etykietkami. 

Gdzie przechowujecie przyprawy? Nie warto mieć ich na wierzchu bo słoiczki będą się kurzyły, ułożenie ich wysoko w szafce również jest dość kłopotliwe. Najwygodniejsza jest szuflada. Dzięki etykietkom na nakrętce po otworzeniu szuflady bez długiego szukania, przestawiania możemy sięgnąć po właściwy słoik. W podobny sposób, w większych słoikach, przechowujemy również m.in. musli, nasiona słoneczka, dyni, siemię lniane, cukier, sól, bułkę tartą, wiórki kokosowe itd. Te większe słoiki ulokowaliśmy w dolnej szufladzie, ze względu na ich ciężar i również dlatego, że sięgamy po nie rzadziej. Wykorzystaliśmy do tego kwadratowe słoiki po kawie inka, którą pijała moja mama. Oczywiście nakleiłam na nie podobne etykiety.

Dość pisania, oto moje etykietki.



Jak je zrobiłam? Użyłam do tego kolorowej wycinanki samoprzylepnej. Blok A4 kosztuje kilka złotych. Wycinamy z wycinanki koła, wzory wycięłam ozdobnymi dziurkaczami. Odklejamy z wycinanki białą folię ochronną i przyklejamy je na wieczka. Wodoodpornym flamastrem zapisujemy nazwę przyprawy.

08 października 2014

Niedawno natrafiłam w biedronce na stoisko z artykułami szkolnymi, papierniczymi... Ł. tego nie lubi :) takie stosiko i stoisko z drobnym agd to pewne zakupy :) Oczywiście wyszliśmy z pełną siatką różnych drobiazgów. Wśród nich pastele do tkanin. Pomyślałam, że coś ciekawego z nich stworze na ciuszkach naszego M. Inni rodzice pewnie wiedzą, że kupując ubranka w dwu-, trzy-pakach itd. zwykle jedno jest kolorowe, z wzorem a kolejne bywaja jednokolorowe, smutne. Z myślą o tym kupiłam pastele. Do tej pory ozdobiłam tylko jedno białe body, dołączone do spodni-ogrodniczek. Oto co stworzyłam. Kolejne pomysły już mam w głowie, inspiracji w internecie jest mnóstwo. Poniżej moje dzieło i kilka propozycji ze strony producenta kredek. 



Jak to się robi? Przygotowujemy odpowiednią koszulkę lub inny kawałek materiału, raczej biały lub jasny kolor. Ważne by była to naturalna tkanina, najlepiej bawełna. Przed rysowaniem warto ją przeprasować oraz podłożyć sztywną podkładkę lub tekturę by oddzielić warstwy materiału. Po naniesieniu kredkami rysunku przykrywamy go białą, czystą kartką i prasujemy rozgrzanym żelazkiem (używałam temperatury zgodnej z zaleceniami na bodziaku). Tak utrwalony wzór nie spierze się. 
Zgodnie z informacjami umieszczonymi na moim komplecie pasteli, jeżeli efekt nam się nie spodoba to możemy spokojnie sprać go z koszulki (oczywiście przed utrwaleniem żelazkiem).

Oto obiecane inspiracje ze strony producenta, te które wydały mi się najciekawsze dla chłopca. W ten sposób możemy ozdobić nie tylko koszulki ale również worek na strój na wf, poduszeczki i co tylko wyobraźnia wam podpowie. 



29 września 2014

Przeważnie mam problem z czapeczkami dla M. Wierci sie strasznie i uszy ma na wierzchu. Zrobiło się już chłodniej dlatego czapeczki wróciły do łask. Zwykle po zakupie okazuje się, że czapka nie pasuje :( nasz synek ma zatem mnóstwo czapeczek, których nie nosił. Postanowiłam przerwać tą złą passę  i trochę odpicować kupioną ostatnio czapeczkę by sprawowała się odpowiednio. Użyłam do tego ściągacz od bluzki, którą miałam wyrzucić. 
Najpierw przyszyłam dłuższe sznureczki by móc zawiązać małemu czapeczkę pod szyją. Następnie doszyłam krótsze, na ukos, aby uszy mu nie wychodziły. To byłby koniec zaplanowanych poprawek krawieckich tylko czapeczka wydała mi się dość smutna. Z reszty sznureczka naszyłam z przodu literkę M. Jestem zadowolona z efektu. Jeszcze ważniesze jest to, ze uszy już nie wychodzą spod czapki podczas spaceru, z którego właśnie pozdrawiamy (ostatnie zdjęcie zrobiłam mojemu modelowi właśnie teraz!).





24 września 2014

Jakiś czas temu wpadło mi w oko jakieś cudeńko na olx.pl. Zaproponowałam sprzedającej wymianę, wysłałam jej zdjęcia moich bransoletek. Spodobały się jej bransoletka z kokardką, która była akurat moja. Nie miałam już materiałów by zrobić dokładnie taką samą. Wspólnie z Panią zaprojektowałyśmy taki oto zestaw kolorystyczny. A może masz jakieś hobby, talent, coś czym zajmujesz się w wolnym czasie? Wykorzystaj to ;)