01 sierpnia 2015

Książka vs. film: Harry Potter i Czara Ognia

Brak komentarzy:
 
Całkowicie na świeżo zanotowałam sobie mnóstwo uwag odnośnie czwartej części przygód młodego czarodzieja z Wielkiej Brytanii - Harry'ego Pottera. Oczywiście kolejny raz zaskoczył mnie Ł. bo pamiętał niemal dokładnie fabułę, ja po lekturze książki mam z tym problemy ;) OK, dziś na blacie Harry Potter i Czara Ognia. Książka dla mnie bomba, pamiętam jeszcze z jakimi wypiekami na twarzy czytałam ją... w gimnazjum :) Bohaterowie byli w podobnym wieku, przeżywali swoje pierwsze miłosne ekscesy. Dziś czytam to wszystko z kpiącym uśmieszkiem, bo tych ekscesów to tam w zasadzie nie ma, ale na tamte czasy to był hit dla mnie. 



Co myślę filmie? 

Wprowadzono dużo zmian w fabule - nieco uproszczono wątki by były bardziej zrozumiałe. Właściwie już na początku poznajemy odpowiedz na kilka zagadek, których w książce nie zdradzono przed końcem. Pewne rzeczy uwypuklono, pewne zupełnie pominięto.

Kolejną bardzo widocznym akcentem jest to jak aktorzy wydorośleli, zwłaszcza Ron nie wygląda na 14 lat. Filmy były kręcone z kilkuletnim odstępem a fabuły kolejnych części dzieli 2 miesiące wakacji. Oglądając po kolei filmy widać ogromny przeskok. Ale tak być musi, co zrobić ;)

Wracając do pierwszych miłostek, w książce są ujęte bardzo subtelnie, w filmie też mało wyraźnie zarysowano te wątki. 

Książka jest gruba, działo się w niej tyle, że nie sposób wszystkiego pokazać, praktycznie nie pojawia się wątek Snape'a, Syriusza, Draco Malfoya. Całe szkolne perypetie pominięto. Te postaci są naprawdę bardzo drugoplanowe. Myślę, że gdybym nie czytała książek nienawiść Snape'a i Malfoya do Pottera nie byłaby dla mnie taka oczywista :)

Turniej Trójmagiczny hmm, w książce to było wielkie wydarzenie, wzbudziło to moje wielkie zainteresowanie i wciągnęły mnie rozgrywki między uczestnikami. W filmie nieustanne przeskoki akcji były dość uciążliwe, nie wiem czy bez lektury książki wszystko byłoby dla mnie jasne.
Ze sportowych wątków bardzo podobał mi się początek filmu czyli wyjazd Harry'ego z Weasleyami na Mistrzostwa Świata w quiditchu. Super stadion!

Ostatnią rzeczą, która mnie troszkę w całej serii filmów o Harrym denerwuje to aktorzy i charakteryzacja. Ta część dobitnie pokazała jacy nieładni są czarodzieje. Większość chodzi w dziwacznych ciuchach a do tego mają dziwne twarze... Na szczęście aktorzy wcielający się w role drugoplanowe w prawdziwym życiu nie przypominają tak bardzo swoich filmowych bohaterów. Polecam wygooglować choćby aktora grającego Neville'a Longbottoma. Kamień z serca!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz